czwartek, 18 lipca 2013

4. Cougars Szczecin vs Seahawks Gdynia - pierwsze świadome oglądanie. 06.07.2013


Kolejny mecz, na którym byłam, a pierwszy, z którego coś pamiętam to mecz Cougars Szczecin vs Seahawks Gdynia. Tak, wiem, blog jest o Husarii, ale też ogólnie o dyscyplinie. Do tego w związku z faktem, iż jestem totalną ignorantką, każdy mecz dobrze mi robi na wiedzę. Poza tym mecze obu szczecińskich formacji były tego samego dnia, a bezczynne czekanie do 18.30 było absolutnie nie do przyjęcia. Cougarsi grali w południe i pięknie wpisali się w mój plan dnia.

Na stadion przy ul. Witkiewicza stawiłam się wraz z familią, która mnie do tego sportu zachęciła. Ubrałam się odpowiednio kolorystycznie i adekwatnie do pory roku, wzięłam wodę, twarz zostawiłam w spokoju, nie znoszę tych kremów przeciwsłonecznych, bo się człowiek świeci jak świński tyłek. Zabrałam parasol w celu osłonięcia się przed słońcem. Mam piękny, wielki, prezent od kibica FC Aarhus (gadżeciara, mówiłam). No właśnie… Parasol jest w kolorach klubu z Danii, pewnie nie wiecie, że żółto-czarny. Wchodzę i co widzę? Żółto-czarnych niczym pszczółka Gucio zawodników z Gdyni. Parasol rozłożyłam raz, na mgnienie oka. W kupie czerwonych kibiców raził niczym latarnia. Perspektywa robienia za pośmiewisko w biurze krewetkowym kolorem dzioba przez kolejny tydzień zbliżała się wielkimi krokami. Cóż. Lepiej się narazić na śmiech w pracy, niż na podejrzenie kibicowania przeciwnikowi.

 

Od wejścia zaskoczył mnie, a i innych kibiców także, brak trybun. Ktoś uznał, że sezon kopanej się skończył i schował, albo im ukradli. Przez moment zapanowała konsternacja, po czym większość przeniosła się za plecy szczecińskich zawodników i rozsiadła, gdzie kto mógł. Przy okazji – czarne paprochy ze sztucznej murawy przylepiają się do skóry i odciskają wzorki. Wygląda się potem jak w zaawansowanym stadium trądu, ale na szczęście nic nie odpada.

Mecz się rozpoczął. Pierwsze punkty zdobyli goście. Na „nasze” musieliśmy czekać do drugiej kwarty. W czasie spotkania potwierdziła się moja teoria, że kształt piłki wymyślono specjalnie, żeby zawodnikom utrudnić. Cougarsom rzucanie za bardzo nie szło. Chociaż źle piszę… Rzucanie wychodziło, to łapanie się nie udawało… A to piłka leciała nie tam, gdzie na nią czekał zawodnik, a to przeleciała mu przez ręce, niczym ognisty pocisk nie do zatrzymania… Drużyny punktowały na przemian. Trochę to wyglądało tak, jakby Cougarsów do spięcia się mobilizowała dopiero utrata punktów. W czwartej kwarcie sytuacja stała się krytyczna. Cougarsi przegrywali 15:29, do końca meczu zostało koło czterech minut. I wtedy stał się cud. Panowie ogarnęli się, zdobyli przyłożenie. Potem do akcji ruszyła drużyna z Gdyni, ale nastąpiło przejęcie piłki przez naszych, sprint i mamy następne sześć punktów. Oba sukcesy dzieliło mgnienie oka kibica, a realnie pewnie ze dwie minuty. Oczywiście Cougarsi podwyższać chcieli za dwa, bo gdyby im się udało, byłaby dogrywka. Akcja działa się na mojej wysokości, więc pięknie wszystko widziałam. Niestety, podwyższenie nie wyszło. Stojący za nami pan niemal napadł na sędzinę, w celu wyjaśnienia jej, jak bardzo się myli. Siedziało koło mnie dwóch sędziów „w cywilu” i stwierdzili głośno, że pani się nie pomyliła. Pan poszedł protestować tam, gdzie byli ludzie podzielający jego zdanie. Potem ktoś rzucił, że był faul. Być może, ale żaden z sędziów go nie zauważył. Zrobiło się niefajnie. Niektórzy kibice najwyraźniej w świecie zapomnieli, gdzie są…Posypały się groźby, brzydkie słowa. Na szczęście znalazł się ktoś, kto potrafił zwrócić uwagę na niestosowne zachowanie.

Naprawdę rozumiem zawód kibiców. Wiem, jak się czuje człowiek, kiedy jego ulubieńcy przegrywają. Nie zauważyłam przewinienia, co oczywiście nie jest żadnym argumentem, ale kilka razy moje ulubione drużyny siatkarskie przegrywały ważne mecze  przez ewidentny i udokumentowany błąd sędziego i wiem, że od wyzywania zawodników czy sędziów wynik meczu się nie zmienia. Boli na pewno, ale awanturami można tylko pogorszyć sytuację drużyny. Poza tym z upływem czasu zapomina się fajny mecz, pozostaje tylko niesmak zakończenia. Wiele razy słyszałam z ust trenerów bardzo mądre słowa: sędzia może się pomylić, ale my musimy tak grać, żeby jego pomyłki nam nie szkodziły. Wiem, że czasem nie da się grać lepiej, bo zwyczajnie przeciwnik nie pozwala, forma, kontuzje, miliony czynników zewnętrznych. Tylko nie wygrywa meczu drużyna, która bardziej chce… Przegrywać też trzeba umieć. Nie słyszałam chamskich uwag od zawodników (może dlatego, że daleko siedziałam J ), więc o ich zachowaniu słowa złego nie powiem, natomiast kibice trochę się pogubili. Mam nadzieję, że to wynik wielkich emocji, dużego znaczenia meczu – drużyny walczyły o występy w play offach, ale też wierzę, że przy następnym meczu wszystko potoczy się lepiej. Przede wszystkim – Cougarsi wygrają i nie będzie powodu do czepiania się. J

Bardzo podobało mi się wzajemne podziękowanie sobie zawodników za grę. Okrzyki takiej grupy chłopa burzą mury Jeryha i działają na serducho kibica niczym zastrzyk adrenaliny. Cała ta otoczka różnego rodzaju rytuałów przed, między i pomeczowych przypomina nieco mroczne czasy jaskiniowe. Jest w tym groza, duma, prezentacja siły, a po wygranym meczu eksplozja żywiołowej, niczym nieskrępowanej radości. Takie momenty na pewno wiążą drużynę, w końcu to ich własne obrzędy, ale i uwodzą kibiców. Pokazują jedność ekipy, ich wyjątkowość, a fan jest dodatkowo dumny z takiego monolitu. I zmotywowany do dopingowania. Nie każdy może grać na boisku, ale każdy może pomóc wspierając drużynę z zewnątrz. Może też sprawić, że inne drużyny będą naszej zazdrościć kibiców. I wtedy my też wskoczymy level up. Kibice obu szczecińskich drużyn śmiało mogą połączyć siły i wspólnie przygotowywać oprawy meczów tak, żeby o nas też było głośno. Myślę, że to kwestia czasu i po wakacjach na pewno się za to weźmiemy. 

 

p.s. Tak, zamierzam opisać także moją „kompromitację” na meczu Husarii z Kings Kraków. Skoro piszę o cudzych potknięciach, nie mogę ominąć swoich. Tym bardziej, że wcale nie uważam, że to była kompromitacja :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz