Bardzo ucieszył mnie fakt, że półfinał nadszedł tak szybko. Oczywiście - ze względu na zawodników wolałabym, by mieli więcej czasu na regenerację, ale moja psychika doznałaby nieodwracalnego uszczerbku, gdybym musiała czekać dłużej. Wprawdzie złośliwcy powiedzą, że dużej różnicy by nie było, jednak z mojego punktu widzenia każdy uszczerbek prowadzi w konsekwencji do całkowitego rozsypania się maszynerii. A na tym sprzęcie akurat mocno mi zależy. Na szczęście tydzień to nie tak długo. Wytrwałam. Husaria też i wszyscy silni, zwarci, gotowi i ugotowani zjawili się w niedzielę na stadionie przy ul. Witkiewicza. Denerwowałam się przed meczem półfinałowym, bo choć głęboko wierzyłam, że spokojnie pokonamy przeciwnika, to jednak bałam się, czy komuś ciśnienie nie zaszkodzi. To w końcu walka o finał, Topligę i inne zaszczyty, a głowy niektórych gorące, oj gorące!
Wkrótce trening z wydłużania rąk... |
Na imprezę przyciągnęłam swój bagaż genetyczny, wprawdzie ciut większy od małego Hammera, czy Antosia, czy nawet Ali, ale równie zaangażowany. Bagaż jak raz obchodził urodziny, więc liczyłam na to, że Husaria doda do naszych upominków także prezent od siebie. Czyli wygraną. Córka pomogła mi poprzyczepiać nasze transparenty, choć rozproszone po obu stronach boiska wyglądały dość mizernie. Poszukiwania trzeciego, wykonanego przez Monikę B, zakończyło się fiaskiem, ale na pewno zostanie odnaleziony, bo hasło bardzo dobre było, a i wykonanie profesjonalne. Na pewno trzeba jeszcze trochę flag i banerów dorobić, ale to już na następny sezon.
Rozmieściłyśmy kibicowskie ozdoby i zajęłyśmy strategiczne pozycje, czekając na rozpoczęcie meczu. Ekipa fanów powiększała się z każdą minutą. Pojawili się stali bywalcy, wlokąc ze sobą nowych. Kandydatów na kibiców przybywa z meczu na mecz, z czego jesteśmy bardzo dumni. :)
Z drogi! Jordon idzie! |
Dzieci się nie nudzą :) |
Najlepsi kibice świata :) |
Mecz się rozpoczął. Pierwszą kwartę sponsorowała literka M i nieudane podwyższenia za dwa punkty. Najpierw Mateusz (37), a potem Marcin (18) poprawili nam już i tak świetne humory, zdobywając dwa touch downy. 12:0 bardzo nam się spodobało. Podwyższenia za dwa nam nie wyszły, ale jakoś szczególnie nas to nie zmartwiło. Kings stawiali opór i muszę powiedzieć, że wyraźnie Jordon nie miał takiego pola do biegania, jak we wcześniejszych spotkaniach. Wcześniej robił, co chciał, biegał, gdzie chciał, jeśli go łapano, to z dużym trudem. Teraz obszar do joggingu został ograniczony, choć dość szybko nasza linia dostosowała się do działań przeciwnika i może na jakieś wielkie maratony Jordon nie mógł sobie pozwalać, ale przynajmniej spokojnie mógł wybrać, do kogo poda piłkę. No i od czasu do czasu przodkowi z linii wyrąbywali mu korytarz do biegania. Działo się.
Kanapka na trawie |
Druga kwarta to festiwal literki J, w który wtrąciła się literka L :) Przyłożenie Jordona (16), Prince of Charming (który ma na imię Jakub, gdyby ktoś nie wiedział :) - 34), a także jego (34) podwyższenie za dwa punkty, zostało wykończone, niczym wisienka na torcie podwyższeniem Leona (7), też za dwa punkty. Co chwilę musiałam się skupiać na obserwowaniu gry zawodników Kings Kraków, bo w końcu ktoś musiał dostać nagrodę kibiców, ale oczy ciągle uciekały na naszych. Najbardziej zauważalnym przez nas zawodnikiem drużyny przeciwnej był Jakub (13 - znów ta literka J :) ), który mimo pechowego numerka co jakiś czas wyrywał się z piłką do przodu. Na szczęście nasza defensywa szybko go obezwładniała. W pewnym momencie dość skutecznie, bo musiał zejść z boiska. Szalenie nam było przykro, ponieważ kontuzji nie życzymy absolutnie nikomu. To najgorsze, co może spotkać zawodnika... Niniejszym przekazujemy gorące pozdrowienia od szczecińskich kibiców i życzenia szybkiego powrotu do gry. W zeszłym roku też, niestety, jeden z Kingsów doznał u nas kontuzji, ale mam nadzieję, że tegoroczna nie jest tak groźna... Nie pamiętam, czy zejście nastąpiło w pierwszej, czy w drugiej połowie meczu, ale szarże Jakuba były nie do pobicia - mimo że nie grał cały mecz, żaden z kolegów go nie pokonał w naszym rankingu na najlepszego zawodnika spotkania w drużynie Kings Kraków.
:( Kontuzja... :( |
Przerwa wypadła nudno. Nieodzowny konkurs kopania piłki futbolowej dla widzów jest średnio fascynujący, a żadnych więcej atrakcji nie zauważyłam. Ale dzięki temu, że nie musiałam się skupiać na tym, co się dzieje na boisku, mogłam sobie loda kupić. Miałam ochotę wcześniej na hamburgera, bo tak pięknie pachniał, a moja instruktorka z siłowni przed meczem też jadła (wprawdzie wmawiała mi, że w zasadzie to trzyma komuś, tylko od tego trzymania miała pełno majonezu i keczupu na twarzy :D), ale upał zrobił swoje... Wymieniłam bułę na lody. Jeszcze dobrze nie liznęłam, kiedy okazało się, że zaczyna się druga połowa meczu. Przyspieszyłam konsumpcję, obawiając się, że w czasie kibicowania się udławię. Gdybym zaprzestała jedzenia, wszystko z wafelka spłynęłoby mi na odzież, bo choć słonko nie prażyło, jak w meczu z Cougars Szczecin, to temperatura powietrza była szaleńcza, a jeszcze od ciemnego boiska grzało. Ogólnie czułam się jak ta buła od hot doga w czasie wstępnej obróbki przed wypchaniem - żar z dwóch stron. To się nazywa poświęcenie!
Jak to teraz, kurna, rozplątać? |
Druga kwarta to przyłożeniowe popisy Jordona (16) - podkręcił nam licznik do 40, przy zerowym stanie punktowym gości. Tak nas zakręcili tymi ciągłymi przyłożeniami, że musiałam iść do Krzyśka i się o stan meczu zapytać, bo każdy zapytany kibic podawał inną liczbę. Mimo miażdżącego wyniku, Kings się nie poddawali. W czwartej kwarcie ostatnie dla nas przyłożenie zdobył Prince (34), zamykając nasz dorobek okrągłą liczbą 46. Kings wyrwali się raz naszej obronie i zdobyli honorowe punkty. Najpierw 6 za przyłożenie Daniela (30 - drugi widoczny zawodnik swojej drużyny), potem 2 za podwyższenie Mateusza (14). Wyróżniał się też wśród Krakowiaków jeden kolos, rozmiarów ponadprzeciętnych. Na początku wyróżniał się głównie optycznie, ale potem przetrącił nam Mateusza (37) i podpadł jeszcze kilku naszym :) Ogólnie - mimo mojego uwielbienia dla wszystkiego, co duże, zawodnik zakończył mecz z bilansem ujemnym jeśli chodzi o moje sympatie i antypatie.
Rossi telewizyjnie :) |
Hammer w akcji |
W czasie trwania drugiej połowy odbyła się też mała uroczystość. W czasie meczu Husaria zbierała miski, dla zaprzyjaźnionej pro zwierzęcej organizacji. Napełnione wodą miski mają zostać wystawione w różnych punktach miasta, by zapewnić stały dostęp do tego niezbędnego dla życia płynu zwierzętom wolnożyjącym i bezdomnym. I otóż te miski, my, kibice Husarii, mieliśmy uroczyście przekazać. Zebrałam małą ekipę, bo ludzie nie lubią pokazywać się w mediach, a całość filmowała telewizja, kiedy okazało się, że poza przekazaniem jakieś wypowiedzi mamy z siebie wyartykułować. Ja z tym problemów nie mam, ale dziewczyny się spłoszyły i zwiały, więc musieliśmy brać publikę z zaskoczenia. Na szczęście trafiłyśmy na dwie przytomne kobiety i po dokończeniu wypowiedzi można już było się pozbyć wora z akcesoriami. Miski zebraliśmy różnej wielkości, aby można je było dostosować do miejsc, w których zostaną ustawione. Trochę ich było :) Husaria często pomaga zwierzakom, a ja bardzo lubię takie akcje :)
Hammer znów w akcji, King przeżył. |
Gdzie jest ta trzynastka królewska? |
Nie opisałam wybryków z megafonem, chciałam jedynie potwierdzić, że Joanna jest absolutnie niewinna :D Nie powiem, kto jest winien, bo się nie chcę narażać żadnej ze stron :D Joanna w każdym razie krzyczała tylko rzeczy ogólnie akceptowane i politycznie bez zarzutu. :D
Zapomniałabym o komentatorze. Początkowo mi podpadł, bo nas zagłuszał, ale potem jakoś współpraca się ułożyła. Nie miaukolił, fajnie wyjaśniał, co się dzieje na boisku, nie nadużywał mikrofonu - jednym słowem - był ok. :) Mogę wystawić stosowne zaświadczenie. :D
Mecz się skończył, moja dostojna jubilatka poczuła się odpowiednio uczczona, a my już zaczęliśmy rozmawiać o wyjeździe na mecz finałowy. Bo przecież niemożliwe jest, by Husaria grała ten mecz bez swoich kibiców. Wprawdzie nie widzi ich i nie słyszy, ale my też jesteśmy spokojniejsi mając zawodników na oku. Bez naszego HU-HU-HU-SAR-IA czasem sobie nie radzą... :) Czekamy zatem na informacje o autokarze do Białegostoku, robiąc przy okazji listę chętnych. Kibiców od ubiegłego roku znacznie przybyło, obawiam się zatem, czy się w jedno pudło zmieścimy...
I poza tym, że cieszę się z wygranej, czekam na kropkę nad i w Białymstoku (nie mam wątpliwości, że Husaria mistrzostwo obroni), to gdzieś tam dociera momentami, że jesteśmy w Toplidze... I nie wiem, czy to dobrze dla nas, czy źle... Ale wierzę, że damy radę. Bo kto, jak nie my?
Dziękując wszystkim - i graczom, i kibicom, i organiyatorom za niesamowite wrażenia, zapraszam do albumu Moniki B... Tak było :)
P.s. A tu nie umiem odmówić sobie i wklejam. To ominęło jednego zawodnika, gdyż ponieważ nie stawił się na meczu. Nie wiem, czy dotrwa do następnego, bo alkohol szybko paruje, a jeszcze w takim upale! :D
P.s. A tu nie umiem odmówić sobie i wklejam. To ominęło jednego zawodnika, gdyż ponieważ nie stawił się na meczu. Nie wiem, czy dotrwa do następnego, bo alkohol szybko paruje, a jeszcze w takim upale! :D