niedziela, 10 sierpnia 2014

2. Wstęp do białostockiej epopei



Linia damsko-męska gotowa do meczu  :) Zdjęcie by Kosmosowa :)

Dotarliśmy bezpiecznie do domu. Czas przelać emocje na komputer, tylko jeszcze trzeba oprzytomnieć... 
Lubię takie chwile, kiedy wydaje się, że euforia sięga zenitu, że już lepiej być nie może, a potem przychodzi to "lepiej". Lubię, kiedy ktoś się puszy i napina, pręży muskuły i głośno i mało przyjaźnie się drze, jak to zmiażdży przeciwnika, a potem dostaje po nosie (to stare przysłowie jest: krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje). Rewelacyjnie jest wtedy, kiedy ma się obie rzeczy jednocześnie.  
Przejrzałam swoje teksty sprzed roku. Było zupełnie inaczej, choć różnica punktowa ta sama i wiele podobnych sytuacji miało miejsce. Jednak i ludzie i ja byli zupełnie inni wtedy i teraz. I euforia też jest inna, choć pewnie porównywalna.  
Wola walki. Nieustępliwość. Wiara w zwycięstwo. Ogromne zaangażowanie zawodników, którzy grali owinięci plastrami niczym egipskie mumie, którzy mimo bólu grali na pełnych obrotach, nie oszczędzając się ani przez moment. W blasku słońca i w świetle księżyca. Gdzie jeszcze można mieć coś takiego na żywo? Moim zdaniem finał I ligi futbolu amerykańskiego był znacznie ciekawszy, niż finał Topligi. I nie tylko dlatego, że grała w nim moja drużyna.  
Wkrótce, znów etapami, będę opisywała swoje odczucia. Trochę to potrwa, bo działo się dużo, a poza tym czekam na powrót Moniki B z wojaży. Bez jej zdjęć mój blog to tylko biszkopt. Może ładnie wyrośnięty i pięknie zrumieniony, ale tylko biszkopt. Żeby nabrał charakteru tortu, muszę przełożyć swoje ciasto kremem zdjęć Moniki i udekorować wisienką na trocie tym najlepszym, mówiącym wszystko. :) Mam typy, które to będzie zdjęcie, ale przekonamy się za jakiś tydzień.  
W kolejnym miejscu i kolejny raz chciałabym bardzo podziękować. Monice R i Rossiemu - za fantastyczną podróż do Białegostoku, panu Krzysztofowi - za gościnność i upominki z Trzemeszna, ekipie kibiców za wspólne zdzieranie gardeł, wszystkim - za niezapomniane chwile przed i po meczu. 
I gwiazdom sobotniego wieczoru - trenerom zawodnikom szczecińskiej Husarii. Za walkę, za poświęcenie i za zwycięstwo. Za kolejny sezon bez porażki. Za motyle w brzuchu i za łzy radości na twarzy. Za fantastyczną podróż do domu. Za to, że jesteście. 

Moi mistrzowie :) Zdjęcie by Marta M :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz