poniedziałek, 6 kwietnia 2015

2. Pozytywne emocje razy dwa poproszę

Zainspirowana dyskusją pod postem o meczu ze Steelersami postanowiłam napisać o tym, jak emocje na boisku i poza nim wpływają na dyscyplinę sportową. Zwłaszcza nową. O wielkich uczuciach między szczecińskimi drużynami futbolowymi krążą już legendy, a sprawa zamiast wymrzeć wraz z ostatnim grającym na boisku dinozaurem rozwija się i rośnie, niczym świąteczne ciasto drożdżowe.
Do futbolu dołączyłam bardzo niedawno, ale od razu dotarło do mnie, że w przeszłości stało się coś, co rozdzieliło jedną ekipę na dwie, tworząc przepaść niczym Rów Mariański. Nie mam pojęcia, co to było i uczciwie mówiąc - nie chcę wiedzieć. Zakładam, że było to coś niezwykle istotnego, co wywołało tak wielki żal i ból, że porozumienie się było niemożliwe. Oczywistym jest, że w takich przypadkach ludzie się rozchodzą i każdy idzie swoją drogą. I git. Tylko tu się trochę trudno rozejść, bo zmierzamy w jedną stronę po jednej ścieżce.
Miałam się rozpisywać, jakie mogą być scenariusze tego rozchodzenia się, ale szkoda czasu. Nikt tego nie będzie czytał. Opowiem Wam, jak to widzę ja, osoba spoza konfliktu. Może wtedy zastanowicie się, jak postępować, by osiągnąć założony przez Was cel (piszę do zawodników obu drużyn).
Przyszłam na pierwszy mecz i już od razu przekonałam się, że niektórzy szczecińscy zawodnicy kłamią. Ewentualnie są głupi. Twierdzą, że kochają futbol amerykański, że chcą popularyzacji dyscypliny, że chcą rozwoju własnej drużyny, że chcą, żeby kibice tysiącami przychodzili na mecze. Trzecia góralska prawda. Nowicjuszowi na trybunach nie jest miło, kiedy słyszy chamskie komentarze, kiedy zawodnicy i kibice obrzucają się błotem. Nie jest komfortowo, kiedy słyszy, że od wejścia musi się opowiedzieć za którąś drużyną, ale najgorzej jest, kiedy od razu się oczekuje, że "tych drugich" będzie nienawidził. Uczucia na rozkaz to się miało w epoce dyktatur, a nie w cywilizacji, w XXI wieku. Nie ma takiej opcji, że znienawidzę kogoś, bo mi ktoś go palcem pokazał. Ale wielu nowych tak bardzo chce być "swoja", że nie zawaha się i wchłania to odbicie wzajemnej niechęci. Nie wiedzą za co, ale bardzo nienawidzą "tych drugich". Głośniej wyzywają, głośniej gwiżdżą, głośniej obśmiewają, niż "weterani konfliktu". Nowi "drugiej strony" odpowiadają i "weterani konfliktu" obu drużyn mogą siedzieć spokojnie i z zadowoleniem obserwować eskalację niechęci. Super. Tylko to sprawia, że kibicom się nie chce tego oglądać. Albo nienawidzisz z nami, albo jesteś przeciwko nam. Ciebie też możemy obrzucić błotem. Możemy Cię wyśmiać, bo nie kibicujesz Prawdziwym Mężczyznom. Drużyny ignorują się wzajemnie, choć korzystają z tych samych zasobów. Zawodnicy jednych mają kaca, przechodząc do drugich, w dodatku są niepewni, jak ich przyjmą "ci drudzy". W końcu przyszli od wrogów. Będą słuchać od swoich nowych kolegów, czy okażą się na tyle dobrzy, że koledzy zamkną dzioby z obawy o utratę dobrego gracza? Stracą przyjaciół, których mieli, bo chcą pograć z lepszymi? Podjąć większe wyzwanie? Hu nołs? Każda drużyna ciągnie do siebie ludzi, sponsorów, kibiców... Jeśli dostaną oni, to my stracimy. Jeśli my będziemy mieć, to im się nie uda. Dyscyplina rozwija się jak róża na biegunie, ale to nie ważne. Ważne, że IM noga się powinęła.
Dyscyplina ma potencjał. Jest interesująca, dużo się dzieje, jest widowiskowa. Można siłę dwóch drużyn wykorzystać dla dobra FA i każdej ekipy oddzielnie. Jak? Bardzo proszę. Zakładam, że osoby nienawidzące się szczerze nie będą ze sobą rozmawiały. Nie muszą sobie podawać rąk, jeśli to grozi zawałem lub innym trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Zakładam, że niektórych hejterów absolutnie nie przekonam do swojego pomysłu, ale jeśli uda mi się to z połową każdej drużyny, to odniesiemy sukces. My - kibice, wielbiciele FA, szczecińskich drużyn, Wy -zawodnicy. Opiszę kilka przykładów z przeszłości, by pokazać, jak mogą wpłynąć na przyszłość. Znam je tylko z opowieści, więc opiszę tak, jak dostałam.
Założenie - pozytywne odpowiedzi na negatywne komunikaty.
Fakt - emocje wracają do nadawcy. Jeśli nadasz pozytywnie, wróci pozytywnie. Kogoś, kto Ci źle życzy - zaboli podwójnie. Legendarny doping Husarii na meczu Cougars przeszedł do historii. Część ponoć kibicowała życzliwie, część złośliwie - nie ma znaczenia. Kibicowali (pozytywny przekaz), darli dzioby, walili w bębny, były transparenty. Cougarsi ponoć wkurwieni do białego. Efekt dla Husarii - zdobyła dobrą opinię, która poszła w świat, mówi się o tym przy każdej okazji, zwłaszcza w czasie spotkań derbowych, kibice sobie opowiadają całą historię do tej pory. Efekt dla Cougars - o nich się nie mówi. Wniosek - jeśli jedna drużyna pozytywnie wesprze drugą z trybun (bez względu na intencje), zrobi sobie świetny PiaR, a do tego zachwyci kibiców. Oczywiście, druga drużyna może zignorować takie działania i nie zrewanżować się równie spektakularną akcją. Jednak konsekwencja w działaniu sprawi, że w pewnym momencie będzie musiała, bo brak rewanżu zaszkodzi jej na wizerunek. Jak to tak - oni im kibicują, wspierają, a tamci nic? Buractwo jakieś! To jest najbardziej zewnętrzny rezultat, jaki w tych działaniach się uzyska. Pozytywna opinia otoczenia. Ale do ugrania jest coś więcej. Jeśli zawodnicy (mówię o nowych, o tych, którzy konflikt znają tylko z opowieści) będą widzieli, że jedna drużyna daje wsparcie, a druga to ignoruje, zapewne odezwą się w czasie spotkań czy treningów. Nie będą chcieli brać w tym udziału, bo zwyczajnie - przyzwoity człowiek tak nie robi. Tym bardziej, że rewanż nie jest kosztowny, ani nie wymaga wielkiego wysiłku. Młody człowiek, który będzie chciał dołączyć do zespołu, pójdzie tam, gdzie ludzie się lubią i wspierają, a nie tam, gdzie się nienawidzą.
Olaf Werner, trener Husarii, zorganizował obóz szkoleniowy, zdaje się dla QB. Przyjechali ludzie z całej Polski, ale Cougarsów zabrakło. Nie sądzę, by uznali kwalifikacje Olafa za niewystarczające, bo w końcu trener defensywy reprezentacji Polski to nie byle kto. Z jakiegoś jednak powodu uznali, że im to niepotrzebne. Ale może zwyczajnie  -zabrakło pieniędzy, żeby na niego pojechać. Wspólnie działając pieniądze by się znalazły. Choćby metodą zbiórki wśród kibiców. Chętnie dorzucę się do czegoś, co pomoże moim drużynom. Szlag mnie trafia kiedy widzę, ile możemy zdziałać i jak ten potencjał marnuje się, bo niektórzy są tak zapiekli, że przedkładają swoją niechęć nad dobro innych.
Zakładam, że trochę potrwa doprowadzenie do takiego stanu, w którym "weterani konfliktu" będą mogli ze sobą normalnie rozmawiać. Bez rzucania się sobie na szyje. Po prostu rozmawiać. Co nam to da? Bardzo dużo. Drużynie silniejszej da swobodny dopływ zawodników bez kaca moralnego, otwartych na współpracę, drużynie słabszej - możliwość trenowania z zawodnikami silniejszymi. Korzystanie z szerszego wsparcia sztabu szkoleniowego. Podnoszenie kwalifikacji zespołu, a co za tym idzie - awans do wyższej ligi. Futbol amerykański w Szczecinie zyska nie 2x50, ale 1x100 zawodników. Teraz te 2x50 każdy ciągnie linę w swoją stronę, więc to, co jest do wyciągnięcia (od miasta, sponsorów, kibiców), stoi w miejscu. Kiedy na jednym końcu liny uwiesi się 100 siłaczy, nie ma bata - wyciągną, co potrzeba. Jeśli na trybunach zgodnie drzeć się będzie 700 osób, usłyszy nas prasa, radio i telewizja. Zyskają obie drużyny. I my, kibice także, bo będziemy mogli oglądać mecze w bardziej komfortowych warunkach i na boisku będą drużyny z wyższej ligi. W zeszłym roku w ramach budżetu obywatelskiego zgłoszono przystosowanie boiska do wymagań FA. Zagłosowało na ten projekt koło 250 osób. Projekty zwycięskie w dzielnicach miały po 700-1000 głosów. Z palcem w nosie powinniśmy tyle zdobyć, jeśli się tylko WSZYSCY w to zaangażujemy. Razem możemy wyszarpać dla NASZYCH drużyn przyzwoite boisko w odpowiednich godzinach, przyciągnąć sponsorów, podnieść poziom szczecińskiego futbolu, przyciągnąć nowych kibiców. Oddzielnie możemy pogrążyć obie drużyny i zniechęcić ludzi z zewnątrz.
Cougars robi świetną robotę docierając do dzieciaków i młodzieży. Nie można tego nie dostrzegać. Jednocześnie Husaria dzięki zagranicznym zawodnikom ma dodatkowe wsparcie szkoleniowe. Wspólne działania tych dwóch ekip da nam dwie mocne drużyny, z czasem obie w Toplidze.
Popatrzcie dalej, niż Wasza niechęć do siebie. Nie czujcie się zdrajcami, bo wyciągacie rękę do drugiej drużyny. Działacie w interesie dyscypliny i swoich zawodników. Ja nie obawiam się siedzenia w środku husarskiego sektora w koszulce Husarii i szaliku Cougars Szczecin. Głośno kibicuję, bo kiedy nie ma na boisku Husarzy, moją drużyną jest Cougars. Mogą sobie nie życzyć mojego dopingu, ale wtedy wydadzą się cokolwiek śmieszni. Husarze mogą się śmiać, mogą mi dokuczać, ale to w żaden sposób na mnie nie wpływa. Ilu z Was, w ramach jednej drużyny, kibicuje różnym ekipom w NFL? I co? Bijecie się? Opluwacie? No właśnie.Wielu zawodników zdaje sobie sprawę z tego, że hejt jest śmieszny i dziecinny. Myślę, że w drugiej drużynie jest podobnie. Świadczą o tym coroczne transfery. Musi nas, świadomych, być jeszcze trochę więcej, a wtedy sprawy przyjmą naprawdę pozytywny obrót. Przecież jesteście naprawdę fajnymi facetami.
Mój kolega, były Husarz, robi fantastyczne kibicowskie, zmywalne tatuaże. Dlaczego nie miałby ich przygotować także dla Cougarsów? Jeśli kogoś razi Cougars czy Husaria, niech skupi się na kolejnych członach obu nazw: SZCZECIN, drużyna futbolu amerykańskiego.

p.s. Hejterzy to ludzie nieszczęśliwi. Nie mają swojego życia, żyją tym, co robią inni. Im bardziej ci inni żyją dobrze, tym hejterzy są bardziej nieszczęśliwi. Jeśli zrozumiesz, że ich niechęć do Ciebie wywodzi się z Twoich sukcesów i ich porażek, przestaniesz na nich zwracać uwagę.
Po pierwsze dlatego, że wystarczy, że skupisz się na tym, by być szczęśliwym, że będziesz myślał o sobie, już zrobisz hejterowi przykrość. Jego cieszą Twoje negatywne reakcje na jego nienawistne teksty, posty, filmy. Utwierdzają go w przekonaniu, że jesteś podły i zły, więc ma prawo to robić, żeby Cię ukarać/dokuczyć Ci/skompromitować Cię. Ludzie, którzy wchodzą w trwający konflikt mogą dać mu wsparcie. Wchodzisz w cudzą grę, na cudzych zasadach  -nie możesz wygrać. Ignorowanie hejtu sprawia, że gościowi wyczerpują się bateryjki. Ileż można szczekać do zamkniętych drzwi? Jak ludzie reagują na kogoś, kto ciągle kogoś atakuje i czepia się? Kiedy na jego negatywne działania reakcją jest pozytywna wyrozumiałość - niedojrzały, ma problemy ze sobą, dorośnie, to zrozumie - zyskujesz w oczach otoczenia. Wielki, silny pies nie zagryzie małego, bo ten dziamga. Przechodzi wyrozumiale nad jazgotem bo wie, że to nie jest zagrożenie. Róbcie swoje. Konsekwentnie i do przodu. Nie dawajcie się wciągać w pyskówki.
Po drugie - to człowiek, któremu nie idzie, który nie ma nic swojego. Należy mu współczuć. Skąd wiem, że nie ma? Jeśli się robi, co się lubi, jeśli się odnosi w tym sukcesy, to człowiek chce działać dalej, a nie pluć drugiemu na spodnie. Zwyczajnie - szkoda czasu na pierdoły.
Po trzecie - kiedy się na nich z boku patrzy, to są tacy śmieszni :D Tacy napięci, tacy czerwoni na twarzy, jakby walczyli o nerkę dla dziecka. A oni tylko wyzywają sportowców. Po prostu - gwiazdy towarzyskiego sukcesu. :D Ktoś, kto takimi metodami próbuje się przypodobać swojej grupie nie ma widać nic lepszego do zaoferowania. To jest zagrożenie? Żartujecie sobie... :D


Mam nadzieję, że po przeczytaniu i przemyśleniu wyciągnięcie z tekstu to, co najważniejsze - pozytywne emocje są kluczem do zmian. Chcę mieć dwa razy tyle radochy na stadionie, co mam teraz. Skoro dwie szczecińskie drużyny grają w FA...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz