wtorek, 15 lipca 2014

2. Rok z Husarią



Zanim pojawi się relacja z meczu z Falcons Tychy postanowiłam zamieścić jubileuszową informację. :) 
Dzisiaj mija rok, od kiedy na niniejszej stronie pojawił się pierwszy wpis dotyczący Husarii. Kierowany absolutnie prywatnie do moich znajomych, przez znajomych moich znajomych dotarł błyskawicznie do bohaterów bloga, a potem nic już nie było takie, jak wcześniej. :D Nie taki był cel, ale w sumie nie narzekam. Rok z Husarią był rokiem pełnym emocji. Głównie pozytywnych oczywiście. Poznawałam dyscyplinę, poznawałam zawodników i sztab trenerski, poznawałam wszystkich, którym Husaria jest bliska. I pisałam o tym, co dla mnie w tym roku było ważne.  
Do dzisiaj blog miał 13012 odsłon, co uważam za absolutny sukces, zważywszy na całkowicie amatorski i jeszcze bardziej subiektywny charakter wpisów. Na blogu pojawiły się 42 posty, czyli średnio każdy z nich został przeczytany ponad trzysta razy. Przez dwanaście miesięcy moi czytelnicy wykazali się "czytalnością" w skali ponad tysiąca odsłon miesięcznie (pewnie stąd ciągłe upierdliwe komunikaty o możliwości zamieszczenia reklam :D). Absolutny rekord popularności ma na swoim koncie pierwszy post, został przeczytany 878 razy. Połowę mniej odsłon ma drugi z kolei, najbardziej popularny post, czyli sylwetka Mańka, niewiele dalej za nim plasuje się Maciej. Ogólnie sylwetki mają największą "czytalność"  - każda powyżej 300 odsłon. :D Ile razy przeczytał każdą jej bohater nie wiem, bo tego statystyka nie pokazuje. :) Najwięcej czytelników mam w Polsce, co jest dość oczywiste.Na drugim miejscu jest nasz Wielki Brat zza Wielkiej Wody - 680 podglądnięć było w USA. Mamy też czytelników w Niemczech, Wielkiej Brytanii, na Ukrainie, w Kanadzie, Rosji, Holandii, Norwegii i Serbii - że wspomnę tylko te kraje, które napodglądały mnie powyżej 100 razy. Najbardziej egzotyczny kraj, z którego ktoś się do nas dobił to Nepal. I byłabym pewna, że to przypadek, gdyby nie to, że Nepal był na stronie siedem razy... :) W statystykach strasznie cienko wyglądają komentarze, bo poza dyskusją z Cougarsami i komentarzami w pierwszym poście susza, jak na Saharze... Ale nic... Skoro ciągle ktoś to czyta, to znaczy, że jest nieźle.  
Oczywiście pisać nie przestanę, chyba, że Husaria schamieje, zacznie gwiazdorzyć, albo całkowicie wymieni swój skład, a w nowym nie będzie nikogo myślącego. Na razie się na to nie zanosi, wprost przeciwnie - rodzina pozytywnie zakręconych na punkcie szczecińskiej drużyny powiększa się systematycznie i o bardzo fajne jednostki. Dzięki Husarii mam nie tylko statystyki i fame, ale przede wszystkim kilkoro sprawdzonych przyjaciół, milion cudnych wspomnień małych i dużych, lepsze mięśnie brzucha i całkowity obwód organizmu mniejszy o prawie pół metra, a to przecież dopiero początek.  
Mam wenę, więc mogłabym jeszcze długo pierniczyć farmazony, ale kto to będzie czytał? Zatem kończąc - niniejszym bardzo, bardzo dziękuję mojemu bratu, bo mnie przytaszczył na pierwszy mecz. Oraz oczywiście Husarii, która dostarczyła mi niesamowitych wrażeń przez ten pierwszy rok naszego kontaktu (współżycie brzmi bardzo niejednoznacznie). A najbardziej tym wszystkim, którzy sprawili, że spotkania z Husarią i jej rodziną, na boisku czy poza nim, są czystą przyjemnością.  
widzimysię w sobotę, 19.07.2014 o godzinie 12.00 na derbowym spotkaniu z Cougars Szczecin :) Mam nadzieję, że to będzie piękne i pozytywne widowisko. 
U mnie nawet kwiatki husarsko rosną :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz